Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Witajcie.
Bez zbędnych wstępów.
W lutym zeszłego roku mąż poczuł się ''niewyraźnie'', taki stan pojawiał się czasami u niego, ale jakoś samoistnie przechodził, nie tym razem. Ból brzucha, wymioty itp. Zdecydowaliśmy się na lekarza, nocna wizyta u lekarza w nocnej pomocy świątecznej, zastrzyk przeciwbólowy, brak efektu, skierowanie do szpitala. Zawiozłam go od razu, w szpitalu krew na badania, w krwi od razu wyszło zapalenie trzustki, jeszcze nie ostre.
Mąż został w szpitalu, w następnych dniach, po badaniach obrazowych wyszło zapalenie trzustki na tle kamicy żółciowej. Głodówka, kroplówki i do domu z zaleceniem zgłoszenia się na operację usunięcia pęcherzyka żółciowego.
Leków żadnych nie dostał, tylko zalecenie diety i zażycia nospy w razie wystąpienia ataku.
Do kwietnia można powiedzieć był spokój, wrócił do pracy i .... stwierdził, że operacje sobie przesunie na inny termin, bo praca, bo to, bo tamto, bo bo bo. Na nic zdały się prośby i groźby, jak postanowił tak zrobił.
Od maja zaczęły się drobne ataki, ale jeszcze dało radę je opanować w domu, zaznaczam, że mąż był cały czas na diecie.
Od maja do lipca 3 wizyty za SORze, kroplówki i do domu.
Pewnej nocy w lipcu dostał tak silnego ataku, że wył, wymioty krwią, omdlenia, karetka, szpital, diagnoza: ostre krwotoczne zapalenie trzustki, ponad miesiąc w szpitalu, żywienie pozajelitowe. Wrócił do domu, do pracy już nie, oczywiście cały czas dieta, Kreon 25000 - 3x dziennie. Termin operacji wrzesień.
1.IX. - mąż obudził się z lekkim bólem, o nic nie pytałam, nie dyskutowałam, samochód, szpital, SOR.
Lekarze już nas dobrze znali, od razu badania, USG, RTG, od razu przyjęli go na oddział, badania oczywiście wyszły źle, tydzień próbowali opanować zapalenie, zrobione ERCP bo kamienie zaczęły się przesuwać i utknęły w przewodzie żółciowym, pomogło na chwilę.
Następne badania obrazowe wykazały ropień na trzustce zagrażający życiu, zostałam poinformowana, że mam się przygotować, nie dają mi gwarancji jak to wszystko się skończy....
Operacja, wycięcie pęcherzyka, drenaż ropnia, mieli przygotowaną salę na OIOMie dla męża, ale ale obyło się bez tego. Po operacji miał 4 dreny.
Niestety, 3 doba po operacji, gorączka 42stopnie, znowu badania, gronkowiec.
W wielkim skrócie mąż spędził podczas ostatniej wizyty ponad 2 miesiące w szpitalu, wypuszczony do domu z jednym drenem, odprowadzającym ropę z ropnia, wyjęty po miesiącu, schudł ponad 25kg.
Człowiek który nie pił, nie palił, w miarę zdrowo się odżywiał, a wszystko przez małe g....e kamyczki.
Cały czas jest na diecie, zażywa Kreon, chodzi na badania zgodnie ze skierowaniami, ślady na trzustce jeszcze zostały, lekarze każą się cieszyć i żyć, ja już do końca będę nosiła w sobie ten widok i strach.
Tego co przeszłam, nie opiszę, nie ma na to słów.
Pozdrawiam wszystkich trzustkowców.
Offline
Witam na forum. Wierze Ci co przeszlas bo jak poczytasz sobie moja historie to jest podobna do Twojej i tez chodzi o mojego meza ktory w ciagu paru miesiecy byl ponad 6 razy w szpitalu a zaczynalo sie jak grypa zaladkowa a skonczylo na ostrym zapaleniuuu trzustki.Trzymaj sie i wierz ze juz bedzie dobrze .Pozdrawiami jeszcze raz witam na forum.
Offline
No masakra....psychika siada już nie wspominając jaki strach odczuwa chory.......
Offline
Witam na forum,
Dzięki, że podzieliłaś się z nami swoją historią i trzymam kciuki za męża, żeby szybko doszedł do siebie. Jeśli faktycznie te ataki to były wyłącznie wina kamieni to faktycznie to co najgorsze jest już za wami i już nigdy nie powinno się powtórzyć.
Pozdrawiam
Offline
Strony: 1