Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Od trzech lat wiem, że mam podwyższoną amylazę we krwi, o 150-250, w zależności od dnia badania. Do tego bóle po lewej stronie, czasem też w środbrzuszu. Ostatnio także silne bóle pleców, gorsze niż brzucha (brzuch właściwie bardziej "boli" niepokojąc, plecy bolą faktycznie). Ostatnio faktycznie jadłam więcej tłuszczów/cukrów i wyniki to: amylaza - krew zawyżona o 200, mocz o 250 (miałam tak tylko raz), lipaza o 12.5 (wcześniej badałam raz i było na granicy normy). Lekarz upiera się, że to żołądek lub tylko podrażnienie. Czy słusznie upieram się przy PZT?
Offline
Witaj jesli badania potwierdzaja podwyzszenie amylazy od kilka lat to najprawdopodobniej jest to PZT.Bole jak opisalas moga swiadczyc o tym PZT ale lepiej skonsultuj to moze z innym lekarzem.Pozdrawiam.
Offline
W poniedziałek idę do innego lekarza. No cóż, można z tym żyć
Offline
Moim zdaniem ciężko jeszcze mówić o PZT na sto procent, amylazy mimo, że wysokie to nadal mniejsze niż typowe poziomy w PZT. Aczkolwiek objawy pasują do choroby, trzeba cisnąć lekarza żeby wyjaśnić co się dzieje za wczasu.
Offline
Podobno mogą być, niestety, w normie. Próbuję namówić gastrolog, by dała mi skierowanie na tomografię/rezonans. USG to USG, nie wierzę mu. A wpadam już w takie schizy, że stwierdzam raka, bo bolą mnie plecy ).
Helicobacter wyleczyłam, celiakię wykluczyli, na kolonoskopię wysłać nie chcą, test na lambię negatywny... Myślę jeszcze tylko o nietolerancji laktozy, ale raczej w ramach ostatniej deski ratunku.
Po połowie puszki piwa lub kieliszka wina objawy się nie nasilają. Po większej ilości nie wiem, nie piję generalnie.
Offline
Jak to miała by być laktoza to odstaw nabiał. Kup sobie wędliny itp. bez laktozy i pociągnij taką dietę przez parę dni. To zobaczysz czy to to ustrojstwo ;-)
W schizy nie wpadaj bo to nie ma sensu hehe. Wiem coś o tym, po pierwszych objawach wpadłem a takie schizy że chudłem 1 kg DZIENNIE przez to zamartwianie się... Teraz osobiście mam to gdzieś.... :-)
Offline
Spróbowałabym, ale jak się okaże, że to nie to, to zanim zdążę na raka, to umrę ze stresu
Żyję w ciągłym, silnym stresie od lipca (różne przyczyny) i też powoli chudnę, choć jem więcej . Chciałabym móc mieć to gdzieś!
Offline
Podobno mogą być, niestety, w normie. Próbuję namówić gastrolog, by dała mi skierowanie na tomografię/rezonans. USG to USG, nie wierzę mu. A wpadam już w takie schizy, że stwierdzam raka, bo bolą mnie plecy [dblpt])).
Helicobacter wyleczyłam, celiakię wykluczyli, na kolonoskopię wysłać nie chcą, test na lambię negatywny... Myślę jeszcze tylko o nietolerancji laktozy, ale raczej w ramach ostatniej deski ratunku.
Podobny zestaw badan przechodziłem, widzę, że procedurę maja rozpisaną na każdą przypadłość:D A o raka się na razie nie martw, tym bardziej, że badania nic nie wykazały. Ale jak mocno spędza ci to sen z powiek to markery nowotworowe można zrobić w laboratorium za 30-50 zł prywatnie.
Żyję w ciągłym, silnym stresie od lipca (różne przyczyny) i też powoli chudnę, choć jem więcej [dblpt][slash]. Chciałabym móc mieć to gdzieś!
Heh to przychodzi z czasem, jak do człowieka dociera, że czasem po prostu nie ma się żadnego wpływu na chorobę i to co przyszłość przyniesie i stres jest bezcelowy:/
Offline
Frost a mnie najbardziej do szału doprowadza bezsilnośc i to ,że w tej chwili już nie bardzo mam wpływ na chorobę....Żeby dieta,abstynencja,nawet jedzenie ptasich kup:))))))(żart)miało większy wpływ na samopoczucie w tej chorobie to pół biedy,a tak ja nie wiem kiedy przyjdzie czas,że sie pogodzę.Z Tobą nie ma co sie równać-tyle lat z tym zyjesz i tak jak pisałeś, w sumie od dziecka,które inaczej przyjmuje rzeczywistość. Tak ,czy siak podziwiam Twoją pogodę ducha:)
Offline
Strony: 1